Sunday, July 6, 2025

Afryka 100 razy droższa – czyli turysta w łódce (bez kamizelki, z adrenaliną gratis)

 

Wychodzę z lotniska. Po latach wracam do Afryki Zachodniej. Co rzuca się w oczy? Samochody w stosunkowo dobrym stanie i czyste ulice. Tak, tak, to nie pomyłka – czysto! Przynajmniej na głównych ulicach. A niemal tuż obok, na północnym wschodzie ogromnego Kotonu widziany z góry patchwork dachów i wody czyli osada Ganvie. Nie użyję żadnego przymiotnika, bo algorytmy mnie zdejmą, wystarczy że powiem iż stukrotnie lepiej wygląda z lotu ptaka. Nie chcielibyście tam być. Ręczę Wam nie chcielibyście być, w wielu z tych miejsc, w których byłam.

Wioskę została założona w XVI albo XVII wieku przez lud Tofinu, który uciekał na jezioro przed wojownikami z plemienia Fon, którzy często łapali ludzi, by sprzedać ich kupcom niewolników. Tofinu uczynili płytkie wody i wyspy jeziora Nokoue swoim stałym schronieniem. A Fonowie bali się tu zapuszczać. Dziś wioska na wodzie liczy około 20 000 mieszkańców. Zapytacie jakie hodują zwierzęta? Ryby w podwodnych zagrodach. Ale szkoła dla dzieci jest na lądzie, na jednej z wysepek.

Kraj chce rozwijać turystykę. Na przejazd łódką do osady trzeba wykupić turystyczny bilet. 100 razy droższy (słownie: sto) niż dla mieszkańców. Przewodnik, który prowadzi mnie do łódki ma 50 procent nóg, czyli aż jedną, ale 100 procent determinacji. Nie ma kamizelek ani niczego takiego, w drodze powrotnej łódka psuje się. Czekam, aż ktoś mnie stąd ewakuuje. Czy wspominałam, że nie umiem pływać?

No comments:

Post a Comment