Voodoo, kawa z nasion i Matka Boska w bramie



U Rollanda o voodoo też rozmawiamy, ale nie w kontekście rytualnych ofiar, ale jako codziennej ochrony, protekcji przed złem. Kapłani, mówi, potrafią modlić się zarówno o dobro, jak i zło. Wszystko zależy od intencji. Niektórzy, nim zaczną jakieś przedsięwzięcie, idą do kapłana, by im “otworzył drogę”.

Rano Rolland robi swoją magiczną kawę – do wrzątku wsypuje brązowe nasiona, które kupił gdzieś w Abomey. Mówi, że działają „cudownie”. Na co? Nie wiadomo. Ale działa. I smakuje orzechowo.

Idziemy odwiedzić jego koleżankę, ma małe, bardzo ładne mieszkanie, zadbane. Częstuje nas orzeszkami i wodą z glinianego dzbanka. 

Po południu, z tarasy Rolexa, którego domu strzeże Matka Boska w bramie, a za domem jest fetysz jego ojca, obserwuję ulice po deszczu, wszystko w wodzie, ale życie toczy się jak zwykle. Dzieciaki ustawiają coś w błocie, prawdopodobnie plastikowe miski i przeskakują z jednej na drugą. Śmieją się, piszczą, przewracają. Woda do kolan i autentyczna radość. A inni często marzą o wyjeździe nad wodę.

Benin. Tu nikt nie czeka, aż wyschnie. Tu się żyje między kałużami.


 

No comments:

Post a Comment