Arno na swoim podwórku ceruje sieć, kobiety
piorą, noszą wodę, gotują, zaglądają do garnków i pytaniami do mojego życia. Jedna z nich uznaje, że nie powinnam nieść miski
z wodą na głowie, bo rozleję. Jeśli miska jest pełna, to ma rację. Chyba juz nie chcą, bym się platała dłużej między nimi. W zamian dostaję worek suszonych
krewetek. To się nazywa interes życia.
Grand Popo dało mi pot, piach, meduzy, spieczoną skórę, kilka ryb i uścisk dłoni, który pamiętam bardziej niż inne.
No comments:
Post a Comment