​Sport to zdrowie – Omer i jego uczniowie



Przy wielkim czerwonym domu, siedzibie towarzystwa sportowego Omer trenuje nastolatków. 

Po południu, gdy dzieci wracają ze szkoły, klękają przed trenerem, robią pompki, potem witają się ukłonem. Znikaja na chwile w dormitorium, zdejmuja szkolne mundurki i wracaja po racje suchego prowiantu, trochę gari. Omer każdego z podopiecznych bacznie obserwuje, ocenia – kto jak ćwiczy, kto ile je.

Jedna dziewczyna licealistka mówi mi: „W Beninie liczą się dzieci. Chcę mieć pięcioro. A Ty, dlaczego ich nie masz?” Chłopcy śpią w jednej wielkiej sali. Dziewczyny są tylko 3, śpią z Omerem w drugiej mniejszej. Dołączę do nich. Na noc rozkładamy maty na podłodze i montujemy wielką moskitierę. Omer za przepierzeniem ma swój materac z moskitierą.

W obecności Omera wszyscy są milczący, gdy znika z pola widzenia, zmieniają się w bardzo rozmownych i ciekawskich świata.

Po popołudniowym treningu jest czas na naukę. Przed domem ląduje wielka czarna tablica, niemal w każdym domu taka sie znajduje, zamiast kartek papieru i  nie ma zmiłuj się, trzeba ćwiczyć rachunki i powtarzać inne przedmioty. Sobota, która jest dniem wolnym od szkoły, rozpoczyna sie treningiem na plaży. Dopiero potem mozna ugotować i zjeść śniadanie. A później pranie.

 


​Gotowanie sceniczne i komary nocą

Dennise, przewiązana pagne, stoi przy kociołku, w którym na węglu drzewnym gotuje się woda. Powoli wsypuje makę i miesza la pat — gwałtowne, potężne ruchy. Wachluje ogień, od czasu do czasu uderza się po łydkach — bo gryzą ją komary. W ciemności słychać tylko szum morza i trzask węgla. Siedzimy na szerokim podeście przed domem, przypominającym scenę. Byłoby cudownie, gdyby nie komary w nadmiarze.

 


No comments:

Post a Comment