​Pogrzebowe święto u sąsiadów


Rano budzą mnie tam-tamy — po okolicy chodzą przebierańcy egu. Około 16tej zaczyna się spektakl na ulicy. Dla rodziny ustawiono krzesła pod dachem. Jest naprawdę gorąco, więc najpierw obserwuję wszystko z dachu szkoły, gdzie mam trochę cienia, a potem patrzę z góry na to, co dzieje się na podwórku sąsiadów — pranie, wieszanie, chodzenie z miskami, wylewanie wody i wysypywanie popiołu na ulicę.

Wokół spektaklu zbiera się tłum widzów. Przebierańcy od czasu do czasu straszą ich biczami, wtedy wszyscy uciekają, ale zaraz wracają. Trwa to ponad trzy godziny — taneczny spektakl, podczas którego bóstwa ze świata zmarłych przychodzą i mówią, że tam jest dobrze, by żywi nie płakali po utracie bliskich. Dają błogosławieństwo, zbierają pieniądze — bo za każde zbliżenie się do kogoś trzeba płacić. To kosztowna impreza dla rodziny i gości, a towarzyszą temu bębniarze. Taniec jest tu nieodłącznym elementem najważniejszych wydarzeń życiowych. 

Przyjeżdża Shegu — ojciec męża siostry zmarłej osoby — i zabiera mnie na tę imprezę. Pierwszy rząd krzeseł jest zarezerwowany wyłącznie dla mężczyzn, ale mogę usiąść w drugim. Shegu częstuje mnie piwem i opowiada o wszystkim.

Po tej tradycyjnej uroczystości związanej z pogrzebem wg religii Woodom, Shegu idzie do kościoła na koncert — tam występuje brat narzeczonej.

Stroje tancerzy są niesamowite — bogate, kolorowe, pełne detali. Każdy element ma swoje znaczenie, a ruchy tancerzy opowiadają historie, które przenoszą widzów w świat dawnych wierzeń i rytuałów.

 




 

No comments:

Post a Comment