Kolory, jaszczurki i bardzo płynny czas

Kolorowe jaszczurki biegają po murach, wyglądając jak miniaturowe smoki w poszukiwaniu Wi-Fi.

Słońce schodzi po papaji, trawa cytrynowa pręży się, jakby była finalistką konkursu botanicznego piękności. W okolicznych polach rośnie orzeszek ziemny, maniok, groch. Czas płynie tu jak rozgrzany olej palmowy – leniwy, gęsty, bez planów na jutro.

Spotykam kobietę niosącą miskę z czymś co wyglada jak długie źdźbła trawy. Co to? – pytam. „To nie na sprzedaż” – odpowiada, jakby broniła relikwii. To do zawiązywania – jak się okazuje. Że niby sznurek z trawy. W Beninie wszystko ma swoje drugie, trzecie, a czasem rytualne znaczenie, tzn. przeznaczenie.

Wieś, z której pochodzi Hortense, znajduje się właśnie między Abomey a Bohicon. Mijam kobietę z paigne na biodrach, idącą dostojnym krokiem z półmiskiem na głowie. A na tym półmisku: marchewki, ogórki, sałata – jeszcze do niedawna uznawane za warzywa prawie magiczne, bo uprawiane tylko w kilku miejscach. Teraz powoli wchodzą do codziennego menu. Jakby sałata chciała wreszcie być traktowana poważnie.


No comments:

Post a Comment