Odwiedzam muzeum w dawnej rezydencji królów Porto-Novo – Hogbonu. Brzmi dumnie? I słusznie. To nie są zwykłe sale z eksponatami. Potrzeba duzo wyobraźni, by sobie pod wpływem opowieści przewodnika zrekonstruować świat, gdzie król nie umiera, tylko wyrusza w podróż.
Wchodzę do biura – kobieta za biurkiem wypina się i wypisuje mi bilet, tyłkiem do mnie.
W środku poznaję królewskie zwyczaje: nie mówiło się, że król je – tylko admiruje posiłki. Nie śpi – tylko odświeża mózg. Kiedy umierał – właściwie nie umierał, tylko wyruszał w podróż. W ostatnią podróż towarzyszyły mu 2–3 żony, które dobrowolnie połykały truciznę. O ich imionach historia milczy – jakby były częścią wyposażenia tronu.
No comments:
Post a Comment