Do Porto Novo z Gator dojeżdża się w godzinę – ale tylko w jedną stronę. Z powrotem trzeba mieć nerwy ze stali i równowagę kota. Miasto to żywa masa: samochody, motocykle, piesi, wszystko razem i wszystko w ruchu. Każdy metr wolnej przestrzeni jest natychmiast zagospodarowany.
Przepisów nikt nie przestrzega, ale to właśnie ratuje sytuację – bo gdyby każdy trzymał się toru, to przez tydzień staliby w korkach aż po Cotonou. Tutejsi kierowcy to akrobaci, balansujący między katastrofą a płynnym tańcem – wirtuozi ulicznego jazzu.
No comments:
Post a Comment