Z wudu nie ma żartów – ani w mieście, ani w
lesie. Rolex opowiada mi, jak kiedyś był z myśliwymi w buszu i
widział powalone drzewo, które rano... znowu stało. Jakby nigdy
nie upadło. Inny człowiek ściął maczetą bananowca, a potem
chciał odciąć rękę komuś – ale nie mógł. Ostrze odbijało
się od ciała. Bo tamten miał specjalny talizman. Złodzieje często
takie noszą. Kule się ich nie imają.
W ofiarach do „czarnej roboty” często używa się kota. Ktoś kiedyś mi powiedział, że tu nie ma kotów – faktycznie, nie widzę ich nigdzie. Ale można je kupić na targu. Podobno są bóstwa, które jedzą tylko koty. Albo psy. W Abomey, niedaleko największej świątyni Legba, są przybytki trzech innych bóstw – wszystkie uchodzą za niebezpieczne. Jedzą psy, koty i nie lubią pytań.
Rolex czasem drażni swoją mamę – zatwardziałą katoliczkę – dzwoniąc dzwoneczkiem i wzywając duchy. Ona nie chce o tym słyszeć. Ale on nie może zrezygnować. Bo wie, że coś w tym jest.
No comments:
Post a Comment