​Za granicę


Na drodze do Djougou – wioski, busz, niedzielne mini-targi, kobiety w kolorowych pagne, gotowanie na drewnie, kozy w miskach na motorach.

Kierowca z pękniętą szybą i bez bocznej, ale uśmiechnięty jakby właśnie wygrał w totka. Zatrzymuję go na ulicy, umawiam się na cenę i płacę za transport do Togo, do Kary. Zawozi mnie do następnego miasta, przekazuje kolejnemu kierowcy, ten potem następnemu i już sami sobie wręczają pieniądze, dopłacam moto-taxi przez granicę, który przekazuje mnie już opłaconemu kierowcy Ketau, a tam kierowca przekazuje mnie taksówce do Kary.

I tak, przekazywana z rąk do rąk jak paczka, opuszczam Benin. Za mną zostaje słońce, bisap, sodabi, czarownice, woodoo i kozy w miskach. Przede mną – Togo. A może nowy wpis na bloga.

Z Beninu nie wyjeżdża się bez historii, które będą się snuły w głowie jeszcze długo po powrocie

 


No comments:

Post a Comment