Paul, dom i światło w ilości śladowej

Paul pracuje jako dyrektor w dużej fabryce drewna, co – jak mówi – „pozwoliło mu postawić dom”. Dom jeszcze niegotowy, ale już zamieszkany. Ściany surowe, beton jeszcze nie wie, czy będzie kiedyś pomalowany. Salon ma wykafelkowaną podłogę – królewski standard. Dwie łazienki, ale bez drzwi. Może drzwi nie są potrzebne? Intymność to przecież tylko kwestia przyzwyczajenia.

Włączników światła nie ma w każdym pokoju – ale przecież i tak często nie ma prądu, więc po co przesadzać. Okna mają siatki, komary mają charakter, ale są też moskitiery. Żona i dzieci zostali w Calavi – tam mają dobrą szkołę prywatną. Drogą jak czesne na Harvardzie. Edukacja w Beninie to inwestycja, która boli finansowo, ale jak się powiedziało A... to trzeba wybudować dom z dwiema łazienkami.

Wieczorem rozmawiamy o korupcji, historii, kolonizacji. Paul mówi, że ludzie obwiniają nie tylko kolonizatorów, ale i własnych królów. Ale większość – jak stwierdza z westchnieniem – i tak myśli głównie o tym, co dziś włoży do garnka. Historia nie nasyci.

 

Wnętrze surowe — tynki na ścianach, kafelki na podłogach i częściowo na ścianach. Dzisiaj Paul zaprosił koleżankę z pracy, Donancienne, żeby ugotowała nam obiad. Smaży ser, płucze liście bazylii i w niewielkiej ilości wody gotuje, prawie praży je, potem odciska i miesza z posiekaną cebulą. Dodaje ser do sosu, przyprawia bazylią i wszystko razem gotuje, tworząc coś w rodzaju afrykańskiego sosu.





 

Przygotowuje pat — wlewa wodę do garnka, dodaje kukurydzianą, żółtą mąkę, miesza, aż zgęstnieje, dolewa wody i gotuje. Po chwili przelewa do termosu i zostawia na ogniu pod przykryciem, by odpoczęło. To jest buji — podstawa każdego posiłku.

W ogrodzie rosną zioła, papaya, wysoka trawa cytrynowa i papirusy — wszystko, co natura hojnie tu daje.

 

Jedziemy po buji i pate — czyli smażone pączki z mąki. Doko (grochowe pączki) się skończyły, więc zastępują je pate. Właścicielka straganu porusza rozżarzonym węglem drzewnym, by rozniecić ogień na nowo, a dziewczyna zmywająca naczynia dostaje od niej reprymendę za niedokładność.

Kolorowe, malownicze targowisko tętni życiem. Garnki i patelnie z zaokrąglonym dnem stoją na stoiskach, wszędzie zapachy przypraw i warzyw.

 

No comments:

Post a Comment